Jest co najmniej kilka powodów, by tam się wybrać. Niewątpliwie to miejsce ma bardzo interesującą historię, związaną z takimi miastami jak: Sewastopol, Odessa, Jałta czy Bakczysaraj. Atrakcyjność półwyspu podnoszą Góry Krymskie oraz czarnomorskie porty i plaże. Na Krymie przebywali i tworzyli wielcy poeci: Aleksander Puszkin i Adam Mickiewicz. Było to także ulubione miejsce wypoczynku radzieckich dygnitarzy. W dniu 21 marca 2014 roku Krym, po wcześniejszym ogłoszeniu secesji od Ukrainy, został przyłączony do Rosji. Te wydarzenia na pewno skutecznie ograniczą liczbę turystów ciekawych Krymu. I jeszcze jeden powód, dla którego postanowiłem się podzielić wrażeniami z pobytu na Krymie. Otóż na tę wycieczkę zabrałem mojego czternastoletniego syna.
W miastach, które wymieniłem, jest wiele interesujących zabytków oraz okazałych budowli. Pewnie wszyscy znają słynne schody w Odessie czy budynek opery – niezgorszy niż ten w Wiedniu. W Odessie spędziliśmy tylko jedną noc, więc najważniejszym miejscem, do którego się wybraliśmy to był port. Zapewne każdego zachwyci „Jaskółcze gniazdo” w Jałcie czy Monastyr Uspieński w Bakczysaraju. Wszystkie te, doskonałe architektonicznie budowle, mają swój urok. Ze względu na oryginalność są pewnego rodzaju symbolem miejscowości, w których zostały zbudowane. Dziś bez problemu znajdziemy o nich szczegółowe opisy w Internecie. Dla mnie zdecydowanie ważniejsze są ciekawostki usłyszane od przewodników i przypadkowo poznanych tam ludzi oraz walory przyrodnicze miejsc, które odwiedziliśmy. O tym właśnie zamierzam opowiedzieć. Najwięcej czasu spędziliśmy w Jałcie. To miasto rozciąga się wzdłuż brzegu morza – niejednokrotnie jest on bardzo stromy. Tylko gdzieniegdzie można dostać się do kamienistych plaż, do których schodzi się ścieżkami lub wąskimi drogami. Niestety woda o tej porze była zbyt zimna, mimo to raz spróbowaliśmy popływać. Chociaż jeszcze nie zaczął się sezon, to wieczorami pobliskie kawiarenki i restauracje, tętniły życiem. Słuchaliśmy więc muzyki w wykonaniu lokalnych zespołów muzycznych , a w nocy siedzieliśmy na molo, i dla odmiany, upajaliśmy się szumem morskich fal. Pierwszego dnia naszego pobytu zauważyliśmy całe stada delfinów, które baraszkowały tuż przy brzegu. Charakterystyczne jest to, iż nawet przy najlepszej pogodzie, nie widać nigdy wyraźniej linii horyzontu na morzu, bo ciągle jest ona we mgle. Grekom, którzy dawno temu w niej zabłądzili, ukazał się brzeg obecnej Jałty, i to właśnie oni, założyli w tym miejscu pierwszą osadę. Obecnie cała Jałta usłana jest szpetnymi konstrukcjami hoteli i domów wypoczynkowych, których budowę zaniechano po upadku Związku Radzieckiego. Mimo tego można tu nacieszyć oczy pięknymi widokami, idąc wzdłuż brzegu po specjalnie przygotowanych trasach z setkami schodów. Kto nie lubi chodzić po stromych schodach, to może przejechać się najdłuższą i najwyżej położoną linią trolejbusową na świecie, która przebiega przez Jałtę lub zrobić powtórkę z historii i wybrać się do pałacu Potockich w Liwadii, gdzie w lutym 1945 roku, odbyła się „Konferencja jałtańska”.
Zdecydowanie jednak najpiękniejsze wrażenia mam z pobytu w Bakczysaraju. Ta miejscowość położona jest w Górach Krymskich i słynie przede wszystkich z wykutych w skałach miast, ale również z Monastyru Uspieńskiego i Chanatu Krymskiego. Ponieważ dopiero zaczynał się maj, więc ta młoda, intensywna zieleń wzmacniała dodatkowo piękno tych gór i wydrążonych w litej skale dziesiątek gospodarstw, w których mieszkali Tatarzy. Niewiarygodne jest to, ile w wykucie tych miast włożono pracy. Niektóre pomieszczenia imponują nie tylko przemyślanymi kształtami, ale i wielkością. Wszystko jest do tego stopnia interesujące, że można tu chodzić cały dzień i nie odczuwać żadnego zmęczenia, zwłaszcza iż te góry nie są zbyt wysokie. Po drodze warto zobaczyć Monastyr, a jak ktoś posiada większą gotówkę, i oczywiście lubi ikony, to można tam zakupić coś naprawdę oryginalnego. W Bakczysaraju jest jedna z największych siedzib Chanów Tatarskich. W swoim pierwotnym kształcie Chanat zajmował powierzchnię około 12 hektarów, a obecnie zmalała ona do jednej trzeciej. W środku jest Wielki Meczet Chan-Dżami oraz pałac z dziedzińcem. W pałacu są liczne pomieszczenia – łącznie z haremami. To miejsce odwiedził również Mickiewicz i Puszkin. Popiersie Puszkina stoi obok „Fontanny łez”, z którą wiąże się pewna legenda. Została ona wykonana dla Chana, który nieszczęśliwie się zakochał. Ponieważ muzułmanie nie mogą przedstawiać Boga pod postacią człowieka, więc ta fontanna jest pewną alegorią opisującą cierpienia Chana. Tak, jak w życiu każdego z nas, gdy z różnych powodów jesteśmy smutni, to płaczemy, a wtedy robi nam się lżej na duszy. Tu woda wypływająca z wyrzeźbionych oczu napełnia znajdujące się pod nimi serce, by ponownie przelać się niżej do oczu, a później znów napełnić serce… . Ta unikatowa rzeźba, w prosty sposób, przedstawia również nasze losy – zmienność, od radości po smutek, od smutku po radość. Nic więc dziwnego, że w tym magicznym miejscu zakochali się tacy poeci i pisarze, wielcy romantycy. Watro także przypomnieć, iż Puszkin zmarł w wyniku ran odniesionych w pojedynku, w obronie czci swojej żony. Toteż popiersie Aleksandra Puszkina obok „Fontanny łez” jest jak najbardziej uzasadnione, ale zaznaczam, że są to tylko moje przemyślania. O wyjątkowej atrakcyjności tego miejsca, świadczy również to, iż niedawno kręcono tu sceny do filmu o Annie German.
Do pełni szczęścia wystarczy popróbować kuchni tatarskiej, a jest ona wyjątkowo bogata, bo przecież Krym to mieszanka wielu kultur: greckiej, rosyjskiej, tureckiej, ukraińskiej, bułgarskiej czy żydowskiej. Tę różnorodność czuć również w potrawach, które serwowane są w tatarskich restauracjach. Inna jest też kultura spożywania posiłków, bo do obiadu zasiada się po „turecku”, a wcześniej oczywiście należy zdjąć buty. My spróbowaliśmy: zupę z baraniny, łagman – gęsta zupa z wołowiną i warzywami oraz czebureki z nadzieniem mięsnym, z serem owczym i warzywami. Na deser wzięliśmy bardzo słodkie ciasteczka, robione na bazie miodu. Chociaż są małych rozmiarów, to w zupełności zaspakajają potrzeby nawet największych łasuchów. Do tego obowiązkowo serwowana jest herbata. Całość oceniam jako bardzo ciekawą propozycję kulinarną. Oprócz tych dań, które zamówiliśmy, w karcie można było znaleźć bardzo wiele interesujących potraw, opartych przeważnie na baraninie, ale również zawierających sery i warzywa. Mile byłem zaskoczony tym, iż na Krymie produkuje się jedno z najlepszych win na świecie. Warto zatem zakupić butelkę „Czarnego Kapitana”, jako miły dodatek do kolacji z kimś wyjątkowym.
Wielokrotnie słyszałem opinie od osób, które podróżują, że nie jest ważne „gdzie”, ale najważniejsze jest z „kim”. Mogę śmiało napisać, iż wycieczkę po Krymie, zaliczam do bardzo udanych, gdyż odbyłem ją z najważniejszą osobą w moim życiu. Zapewne z tego właśnie powodu, to bardzo ciekawe miejsce, na długo zapadnie w mojej pamięci. Ciekawi są również mieszkańcy Krymu – zawsze chętni do rozmów i pomocy innym. Nawet słaba znajomość języka rosyjskiego wystarczy, by się z nimi porozumieć.
Za wspólne zwiedzanie Krymu i zdjęcia dziękuję Łukaszowi Dobrowolskiemu – https://www.flickr.com/photos/luck123/sets/
Share
Najnowsze komentarze