Nie jestem pewny, czy zdarza się to wszystkim, ale czasami spotkania z ludźmi wykształconymi, niejednokrotnie majętnymi, bywają bardzo przygnębiające. Nagle pojawia się ktoś, wierzę, że nie bez przyczyny, kto z pozoru nie jest nikim szczególnym, opowiada o zwykłych ludzkich sprawach i potrafi cieszyć się najprostszymi rzeczami. Wtedy mam wrażenie, że od tej osoby bardzo wiele otrzymuję. Kiedy spotykam szczerego i uśmiechniętego człowieka, odwzajemniam się tym samym. Wiem również, że ciepło, które emanuje od niego, bierze się z przyzwoitości. Takiego sympatycznego człowieka poznałem w te wakacje nad zalewem na Szydłówku. Zanim do tego doszło, mijałem go podczas spacerów, siedzącego na ławce z kuchenną tacką na kolanach, na której nabijał tytoń do bibułek plastikową maszynką. Gotowe papierosy wkładał wielkimi dłońmi do czarnej papierośnicy, a resztę do plastikowego pojemnika, do przechowywania żywności. Obok niego stało małe radyjko tranzystorowe, z którego wydobywała się jakaś muzyka. Po drugiej stronie stały torby turystyczne i mały plecak. Jak się później okazało, to w nich trzyma cały swój dobytek.
Wielu szuka szczęścia ponad ludzką miarę, inni poniżej jej, lecz ono znajduje się obok człowieka. Istnieje tyle rodzajów szczęścia, ile miar poszczególnych ludzi.
Konfucjusz
Pewnego popołudnia zobaczyłem go w towarzystwie mojego znajomego fotografa. Siedzieli na ławce i o czymś rozmawiali. Podszedłem do nich i się przywitałem. Pan Tadziu oznajmił, że człowiek, którego widywałem często przy zalewie, jest jego dawnym kolegą, z którym kiedyś mieszkał w tym samym bloku. Miły pan od razu zapytał, czy jestem jakimś artystą? Odpowiedziałem mu, że nie, ale dodałem, iż znam kilku np. prof. Wincentego Kućmę, autora Pomnika Armii Krajowej w Kielcach. Okazało się, że słyszał o nim od swojego syna, który również jest rzeźbiarzem – absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Zaskoczył mnie tym niesamowicie. Nie chciałem przeszkadzać w rozmowie, więc się pożegnałem i poszedłem wzdłuż alejki przy zalewie. Jednak z każdym krokiem docierało do mnie, że ten starszy pan musi być niezwykłym człowiekiem. Postanowiłem zawrócić i po miłej rozmowie, uznałem, że nie pomyliłem się w swoich spostrzeżeniach.
Jego pradziadek, potomek bojarów z Rusi Kijowskiej, przybył do Kielc tuż przed wybuchem I Wojny Światowej z powodu ruchów nacjonalistycznych na Ukrainie. Otrzymał od cara 12 hektarów ziemi na terenie dzisiejszego Niewachlowa i kilka hektarów lasu na terenie Białogonu. Później opowiedział o swoich synach. Starszy, profesor genetyki, mieszka w Tokio. Jest on również konsultantem przy najbardziej skomplikowanych operacjach głowy. Gdy był studentem, to ściany jego pokoju oklejone były zdjęciami przekroi ludzkich głów, które wnikliwe studiował – z dumą opowiadał pan Ryszard. Drugi syn od dziecka przejawiał talent rzeźbiarski. Jako kilkuletni chłopiec zrobił z plasteliny, z najmniejszymi detalami, całą Armię Napoleońską. Dziś jest bardzo poważnie chory. To dla niego pan Ryszard sprzedał mieszkanie, aby postawić mu dom na wsi. Niemniej z radością przyznaje, że syn po nim odziedziczył talent i wyobraźnię. Sam zdolności artystyczne odkrył przez przypadek. Po ukończeniu szkoły zawodowej ze specjalnością ślusarz, podjął pracę na kuźni w Zakładzie Napraw Taboru Kolejowego PKP. Do jego zadań należało usuwanie bieżących awarii, więc z nudów zaczął bawić się w kowala. Szybko zorientował się, że ze zwykłych odpadków potrafi wykonywać różne artystyczne formy. Zrezygnował z pracy na kolei i otworzył „Pracownię Artystyczną Kuźnia Ryszard Detka” przy ulicy Batalionów Chłopskich 246 w Kielcach. Wkrótce znalazł ogłoszenie, że kielecka firma Exbud poszukuje ludzi, którzy zajmują się kowalstwem artystycznym. Od tej pory pracował dla tej firmy. Wszystkie jego wyroby artystyczne trafiały na eksport, głównie do Austrii i Niemiec. Właśnie dlatego wyjeżdżał na zagraniczne kontrakty. Prawie 3 lata pracował na Węgrzech, a później w Austrii i w jednym z bawarskich miast w Niemczech. Najbardziej polubił Węgry i Węgrów, z którymi pracował. Szybko nauczył się języka węgierskiego. Kiedy musiał stamtąd wyjeżdżać, to jego węgierscy przyjaciele nie chcieli go za nic wypuścić. Tłumaczyli mu, że jest jednym z nich i nie ma sensu, aby wracał do Polski.
Jego prace można zobaczyć w wielu miejscach. To jemu zlecił ks. proboszcz Józef Zdradzisz wykonanie kinkietów, które ozdobiły ściany Bazyliki Katedralnej w Kielcach. Z tego dzieła ma największą satysfakcję, ponieważ znalazł się w gronie najwybitniejszych polskich artystów tj. Jan Matejko, którzy poprzez swoje prace upiększyli wystrój kieleckiej bazyliki. W kościele św. Trójcy można obejrzeć jego kute ręcznie balustrady. W oknach plebanii kościoła św. Józefa Robotnika zostały zamontowane kraty, które wykonał pan Ryszard. Na specjalne zamówienie wykuł szablę i zestaw kominkowy, na prezent urodzinowy dla ówczesnego prezesa Exbudu, Witolda Zaraski.
Nie mam nic, mam wszystko. Siedemnaście lat temu wybierał się rano z żoną na grzyby. Wieczorem usnęła na wersalce, kiedy chciał ją obudzić, już nie żyła. Leżała na prawym boku z wyciągniętą dłonią, jakby o coś go prosiła. Chociaż nie raz się kłócili, to z całą pewnością kocha ją do tej pory. Mówił mi to bardzo szczerze. Po śmierci żony został bezdomnym, z wyboru. Od tej pory niczego specjalnego nie potrzebuje i czuje się wolny. Nocuje na klatkach schodowych, dworcach i kościołach. Latem przychodzi nad zalew z małą poduszką i kocem, żeby przespać się na ławce. Zimowe miesiące spędza u znajomej na wsi. Ten potężnie zbudowany i małomówny człowiek w środku skrywa wrażliwą i delikatną duszę. Jest niewątpliwie utalentowany i posiada wielką wyobraźnię, która nawet w powszechnej opinii, jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ jest nieograniczona.
Czy to jest smutna historia? Tak, z pewnością! I dlatego nie będzie szczęśliwego zakończenia, ponieważ. „szczęśliwe zakończenie to luksus, na który może pozwolić sobie tylko fikcja”. Jednak mam pewność, że tymi rozmowami bardzo panu Ryszardowi pomogłem, ponieważ na kolejne spotkanie przyszedł radosny i bardzo chciał, aby ktoś go wysłuchał.
Jak to jest, że my doskonale wiemy, z jakich powodów jesteśmy nieszczęśliwi, a nie potrafimy wymienić, co może nam dać szczęście. Pan Ryszard w całym tym nieszczęściu jest na swój sposób szczęśliwy i to czyni go ciekawym człowiekiem. Nie pytałem o powody jego wyborów, ale sądzę, że „człowiek wolny idzie do nieba taką drogą, jaka mu się podoba.”.
Dziękuję Panu Tadeuszowi za zdjęcia.
Share
Darku, kolejny raz ciekawie piszesz o niezwykłym Człowieku, obdarzonym wielką wyobraźnią. Cóż dodać… Takich ludzi coraz trudniej spotkać…
Pozdrawiam, Adam
Historia pana Ryszarda,tak utalentowanego, jest niezwykła i poruszająca, a Ty Darku opowiedziałeś ją w tak piękny sposób…
Pozdrawiam serdecznie,
Ewelina
Życie człowieka jest wartością największą – fantastycznie opisujesz Darku każdą historię 🙂
Pozdrawiam 🙂
Dorota
Prawdziwa historia życia tego człowieka nijak się ma do pana wywiadu, ale napisane z polotem.
„Jesli nie wierzysz,ze historia czlowieka, ktory przed toba stoi jest swieta, to daj mu swiety spokoj”. Ks. Piotr Pawlukiewicz